poniedziałek, 28 lutego 2011

Rozdział 14


Uścisnęłam na pożegnanie Mattiego i niepewnym krokiem podchodziłam pod dom. Sylwetka postaci była wyraźnie odwrócona w moją stronę i wyczekiwała mnie na ganku. Zacisnęłam mocno ręce w pięści i ruszyłam już pewnym krokiem. Domyślałam się kto stoi na ganku. W ciemnym fioletowym płaszczu, w butach na obcasie i szerokich dzwonach, w włosach związanych w kucyk, tak to była moja matka. Nie wiedząc dlaczego od razu napłynęły mi do oczu łzy, nie wiedziałam co robić. Stanięcie wraz z nią twarzą w twarz po tylu latach jej nieobecności było jak sen, a raczej koszmar.  Nie wierzyłam że tu jest, dotknęłam lekko jej ramienia sądząc, że to zjawa, że to mi wyobraźnia płata mi figle bo niby dlaczego tu przyjechała, dlaczego teraz stoi tu na ganku wraz z czarną walizką na kółkach? Po co? Chciała mnie uścisnąć, ale instynktownie oddaliłam się o krok. Nie chciałam jej zauważać, nie chciałam jej w tej chwili znać, chciałam wejść do domu i zamknąć za sobą drzwi, wszystkie okna, otwory, byleby tylko nie wdarła się przez nie to mojego cichego, przytulnego mieszkanka, do tego mojego życia, w którym wraz z moim ojcem poukładaliśmy sobie tak, że jej obecność nam nie jest potrzebna. Matka zakryła tylko twarz dłońmi i zaczęła głośno szlochać. Nie było mi jej żal. Nie o to chodzi, że chciałam by płakała, że chciałam by poczuła ten ból z którym ja musiałam zmagać się codziennie po jej wyjeździe… Po prostu była mi obojętna, nazwałam ją panną „nikt”. Weszłam na schody, gdy się stałam naprzeciwko niej zauważyłam, że byłam jej wzrostu, przekręciłam klamkę i weszłam do domu, zostawiając uchylone drzwi. Zaraz potem weszła za mną.
-Słuchaj córeczko. – Zaczęła mówić ciepłym głosem, jak wtedy gdy byłam mała czytała dla mnie książeczki, a ja usypiałam na jej kolanach, cała zafascynowana wydarzeniami o których opowiadała. Jej ton był uspokajający wręcz kojący, kiedyś go kochałam, ale dziś byłam na niego znieczulona, już nie dawałam się nim omamić tak jak wtedy, już nie byłam taka głupia. Nauczyła mnie czegoś, niezależnie od tego czy to mi się podoba czy nie, jej brak w moim życiu stworzył kamienną bramę  przez którą nie dało się wejść, która była jak tarcza i jednocześnie swojego rodzaju bariera, chroniła moje serce przed bólem, żalem osób, których w tym sercu już nie było. Nie dało się dostać biletu powrotnego, nie było pociągów w dwie strony, jeśli nie wykorzystywało się szansy, rzadko kiedy brama znów się otwierała. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale w tej chwili dzięki tej żelaznej bramie zrozumiałam, że nie jestem już dzieckiem, że za wiele poświęciłam, za wiele łez wylałam, żeby teraz mięknąć pod każdą postacią jej słów i czynów. Właśnie teraz byłam z nią równa i nikt nie miał przewagi, a to chyba nie było w jej planie.
-Córeczko?! – Kpiąco odpowiedziałam. – Nie wyjeżdżaj mi tu z takimi czułościami, proszę cie.
Spojrzała na mnie jak na człowieka, który przez całe swoje życie nie wiedział ile to cztery razy cztery, a teraz nagle dostał wszystkie najbystrzejsze mózgi świata połączone w jeden. Było jej po prostu głupio, bo spodziewała się przeciętnej dziewczyny, która ma pstro w głowie, a serce otwarte na wszystkich ludzi.
-Oh… - Bezradnie odpowiedziała. – Jedyne co w tej sprawie mogę powiedzieć to przepraszam…
Zaczęłam się śmiać i to tak głośno, że z kuchni obok wyszedł tata i Miranda, oboje jednoznacznie popatrzyli po sobie.
-O witaj Karlie. – Powitał ją ojciec.
-Cześć Barry. – Odpowiedziała, przyglądając się Mirandzie. – Chyba przyszłam nie w porę.
-Jasne że przyszłaś nie w porę! – Krzyczałam już z całych sił. – Bo ty tylko umiesz zatruwać innym życia. Zjawiasz się nagle psując wszystko i wszystkich, zadomawiasz się i kiedy wszyscy wokół myślą że już będzie okej ty nagle znikasz, pozostawiając jedynie ból! Bo wiesz ty cała jesteś cierpieniem, ty nie masz zalet, jesteś złożona z samych wad! Nie umiałaś być matką bo nie umiałaś być nawet dobrą osobą, wszystko robiłaś by przynieść sobie korzyści, by ci pasowało. Zawsze ja i ojciec byliśmy dla ciebie nikim. Liczyła się kariera, w której byłaś powiedzmy sobie szczerze marna oraz kochankowie. Więc powiem ci tylko jedno, wynoś się z naszego życia, nie chcę cie znać! Rozumiesz?! Ja już nie mam matki, nawet nie wiem czy kiedykolwiek ją miałam. – Na czerwonych od złości policzkach,  spływały łzy. Oddychałam ciężko, a każdy patrzył na mnie z otwartymi oczyma. Miałam to gdzieś. Nie interesowało mnie nic poza tym, że ukryty  głęboko w zakamarkach ból i jad, którym darzyłam matkę naglę się wydostał. Poczułam się przeciwnie do innych, bardzo spokojnie, czułam błogość. Uśmiechnęłam się sama do siebie i otworzyłam drzwi wskazując dłonią wyjście. Matka poprawiła tylko płaszcz, wzięła uchwyt walizki i wyszła. Zamykając, trzasnęłam drzwiami. Spojrzałam po tacie i Mirandzie. Już to widziałam, w tej właśnie chwili. Nie zdążyłam nic powiedzieć, ojciec już biegł za matką.
-Miło było cię poznać. – Powiedziała do mnie Miranda, która zaraz potem  wybuchneła płaczem. Natychmiast ją przytuliłam. Nie wiedziałam dlaczego ojciec tak postąpił, sądziłam, że to właśnie Miranda zakopała wspomnienia o matce gdzieś daleko, ale on widocznie lubił się poniżać, gardzić sobą. Nie rozumiałam tylko dlaczego, ktoś kto został wystawiony tyle razy do wiatru, ciągle ma chęć i upór walczyć o coś bez wartości.
-Przepraszam. – Szepnęłam.
Miranda pocałowała mnie w czółko, wzięła swoje rzeczy i wyszła. Długo jeszcze stałam w przedpokoju, nie wiedząc co robić dalej. Na pewno nie mogłam tu zostać, nie z matką, już nie dam się jej wrobić w tą niby miłość, zmianę, rodzinkę itp. Ruszyłam do pokoju, wzięłam wielką torbę i zaczęłam do niej pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Jadę do babci! Moja babcia niby mama mojej mamy, a jednak całkiem inna. Sądzę, że wyparła się córki wtedy, gdy ta zostawiła nas i zaczęła się bawić. Babcia to najcudowniejsza osoba na świecie. Jednak mieszka 2 godziny stąd. No cóż, teraz mi jest wszystko jedno. Zostawiłam kartkę na lodówce, gdzie napisała, że wyjeżdżam i żeby mnie nie szukali, ani się martwili. Pisałam to raczej dla taty, bo matce i tak będzie wszystko jedno, a może nawet lepiej, omami sobie tatusia i owinie wokół paluszka, a później zostawi , a ja nie zamierzam sprzątać jej brudów po raz wtóry. Zarzuciłam na ramię torbę, wzięłam z portfela pieniądze na pociąg i wyszłam z domu. Dzielnica o tej porze nie jest zbyt bezpieczna. Po ulicach chodzi wiele dresów, bezdomnych, dziewczyn w skąpych ubraniach, a wszyscy przyglądają mi się dziwnie. Poczułam, że na dłoniach pojawia się gęsia skórka, ale nie chciała zawrócić, to moja cena wolności.  Znajdując się wreszcie w pociągu poczułam ulgę, nie mając pojęcia co nastąpi za chwilę.

Trochę inspiracji:


Piszę bo mam strasznie dużo weny,
ale nie przyzwyczajać się xD

Siasia

21 komentarzy:

  1. Hej!:)
    Jestem w połowie Twojego opowiadania i bardzo chcę już nadgonić. Jest dobre:)

    W związku z tym chciałabym się spytać, czy masz swoje ukochane książki, które byś poleciła? Żeby się wypowiedzieć zapraszam w wolnej chwili na love-story-book-club.blogspot.com

    A ja czytam dalej;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz,że ja już nie wiem jakie ci komentarze pisać ...?!

    Super !

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajne :) gratuluję pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny blog. ;]
    Dodaje do obserwatorów i zapraszam do mnie ;D
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja mam taki sam problem jak be-beautiful...

    Jedyne co mogę powiedzieć to: Kocham to! <3

    Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam słów, żeby opisać to, co czuję po przeczytaniu tego rozdziału...

    Dziewczyno, Ty jesteś świetna!!!!
    Nie zmarnuj tego ;p

    Chyba najlepszy rozdział <3
    A to, jak napisałać to, co ona mówi do matki...
    Świetne...
    Fenomenalne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu! uwielbiam tego Twojego bloga, najlepszy blog z opowiadaniem na tym portalu! Jak dla mnie mogłabyś pisać kilka rodziałów dziennie, bo dobrze Ci to wychodzi, albo najlepiej napisz książkę z 2000 stronami, będę wdzięczna, haha :D

    OdpowiedzUsuń
  8. wooow !
    dobra jesteś w pisaniu !! ;oo

    OdpowiedzUsuń
  9. Zmieniony wygląd, ale świetny. Tak świetny jak kolejne Twoje rozdziały. Idzie świetnie i coraz lepiej! Chyba mi się nigdy nie odechce tego czytać.


    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :
    www.pachnieckobieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Życzę utrzymania takiej weny, bo czyta się bardzo dobrze:)

    Recenzja "Labiryntu", o która pytałaś już na
    love-story-book-club.blogspot.com

    Zapraszam! Cenię dobrą obecność:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow! Nie spodziewałam się matki, myślałam, że to będzie któryś z chłopaków, a tu coś takiego. Po prostu genialne!
    Aż nie wiem, co się ze mną stało, że dopiero teraz zobaczyłam ten wpis.

    Jesteś nieprzewidywalna, a to sobie bardzo cenię.

    Życzę sukcesów:P

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne opowiadanie i cudna spódnica w kwiaty!;)

    OdpowiedzUsuń
  13. super zdjecia :) a opowiadanie jeszce lepsze, bardzo fajniutki blog:) bede tu zagladac czesciej!buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  14. wiem , że się powtarzam , ale jest super. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Podziwiam !


    Jesli interesujesz sie moda to zapraszam do obserwowania mojego bloga:
    http://my-name-is-audrey.blogspot.com/

    Mozna na nim ogladac wiosenna kolekcje New Look, Topshop, H&M i limitowana kolekcje MAC Wonder Woman !
    Inspiracjami ostatnich postow sa Blair Waldorf i Serena van der Woodsen, a takze Anja Rubik !
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  16. Zostałaś wyróżniona na moim blogu. Zapraszam do zabawy ; *

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz świetne pomysły na takie opowiadania :).
    Gratuluję.
    Oczywiście zapraszam do mnie i obserwuję ;).

    OdpowiedzUsuń
  18. kapitalne inspiracje :)
    zapraszam do mnie:
    http://katharia16.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Jesteś świetna zapisuję się do obserwatorów:)

    OdpowiedzUsuń