niedziela, 13 lutego 2011

Rozdział 8


Dni mijały w normalnym rytmie. Samotne lunche i przerwy w szkole. Praca w pizzerii. I normalne życie tyle, że bez towarzystwa. W sumie przyzwyczaiłam się do tego, już nie odbierałam samotności jak wroga. Potulnie przyjmowałam do siebie to co los miał mi dać, choć było to równemu nic i tak odbierałam to z pełnym uśmiechem. Może dlatego, że pierwszy raz od dłuższego czasu pojawiły się we mnie iskierki nadziei. Złapałam je mocno i nie chcąc puścić razem ze mną trwały przez kolejne dni. No i do tego dochodził jeszcze projekt nauczycielki angielskiego. Na samą myśl o spotkaniu z Allenem i Derickiem przechodziły mnie niemiłe dreszcze. W sumie Derick to jeszcze nic, ale dwie godziny tygodniowe u boku tego niezrównanego palanta to dla mnie i na moją cierpliwość o dwie godziny za dużo. Ale cóż mogłam poradzić. W czwartek po szkole od razu ruszyłam do domu, wzięłam zakupione wcześniej kolorowe kartony, pisaki, kilka białych kartek do notowania, długopisy w kilku kolorach oraz definicje słowa rodzina którą wyszukałam w słowniku. Temat pracy był dla mnie dość uciążliwy. Nie miałam nigdy pełnej rodziny, a więc moje doświadczenie w tej sprawie było zerowe. Postanowiłam jednak, że relacje na temat rodziny zdadzą chłopaki. W sumie nie wiem dlaczego tak w ogóle myślałam, przecież pewne było, że wszystko ostatecznie zrobić będę musiała samodzielnie. Być może to była właśnie ta nadzieja, która trzymała mnie przez te dni. Znalazłam się przed domem chłopaka i zapukałam kilka razy. Zza drzwi ukazała się czterdziestoletnia kobieta, na jej czoło opadało właśnie kilka kruczoczarnych loków. Gestem dłoni zaprosiła mnie do środka i wskazała drogę do salonu. Weszłam do wskazanego pomieszczenia. Obaj chłopcy siedzieli, nie to złe słowo. Obaj rozłożeni byli na kanapie, oglądali jakiś mecz w telewizji, a wokół nich walał się popcorn. Nie zauważyli mnie i mojej obecności więc odchrząknęłam. Nadal nic. Znów odchrząknęłam tym razem głośniej niż ostatnio, ale oni nawet nie zerknęli. Cała podenerwowana, tupnęłam nogami i uniosłam ręce w górę machając do nich.
-Ziemia !! – Krzyknęłam.
W końcu się ocknęli i spojrzeli na mnie. Przez chwilę wydawało mi się, że nie wiedzą czemu znajduje się w tym pomieszczeniu. Później ich wzrok przeniósł się na przyniesione przedmioty przeze mnie i w ich głowach zaświeciła się żarówka. Derick wstał i podniósł pilot wyłączając nim telewizor.
-Hej ! – Oburzył się Allen.
Lecz Derick nie zwrócił na niego uwagi. Jeszcze raz zdziwiłam się jak w ogóle oni mogą przebywać w tym samym pomieszczeniu nie mówiąc o tym, że się przyjaźnią. Weszłam nieśmiało do środka i usiadłam na kanapie. Allen nie spuszczał ze mnie wzroku, który sądząc nie darzył mnie większą sympatią. Przez moment siedzieliśmy w ciszy, aż Derick klasnął w ręce.
- To co bierzemy się do roboty? – Te słowa kierował tylko do mnie. Nie zdziwiło mnie to jednak. Od początku wiedziałam, że my, albo ja sama będę ciężko harować, gdy panicz Allen będzie zbijał bąki. Ale nagle mnie coś zaskoczyło. Allen wstał z kanapy i zaczął wyjmować materiały które przyniosłam. Byłam w taki szoku, że dojście do siebie zajęło mi chwilę.
-Co się tak patrzysz jakbyś ducha widziała? – Przywołał mnie na ziemie.
Od razu odwróciłam wzrok i nie zwracając na niego uwagi zaczęłam się rozglądać po mieszkaniu. Meble były wyjęte wprost z katalogu, ale i tak czuć było klimat ciepła i wspólnoty. Nie wiem czy to sprawa tej czekoladowej barwy mebli i stonowanych odcieni kolorów, czy po prostu zasługa rodziny, która tak to pomieszczenie wypełniała miłością, że jej resztki zostawały jeszcze na meblach niczym niewidoczny kurz.
-A tak w ogóle co u Ciebie ? – Zapytał Derick.
-A no …-Zająkałam się lekko zdziwiona, że mam tu prawo głosu. – W sumie nic takiego.
-No popatrz Derick, samym pytaniem ją zanudzasz. – Odparł Allen z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Derick od razu spiorunował go spojrzeniem. Chciałam zaprzestać temu, bojąc się, że może to zajść o wiele dalej i skupiłam się na pracy.
-Macie jakieś pomysły co do prezentacji? – Spojrzałam  na nich, a oni nie przejmując się mną zabrali się do roboty. Czułam się trochę jak piąte koło u wozu więc próbując wymyślić coś genialnego i zabłysnąć strzeliłam największą głupotę w dziejach ludzkości. – A może tak Allen wyskoczy przed szereg w bokserkach na których będą zdjęcia jego członków rodziny? – Parsknęłam śmiechem, ale oni tylko z otwartymi oczami patrzyli na mnie jak na głupka.
-Wiesz co jeśli chcesz bym następnym razem zwrócił na ciebie uwagę inaczej się ubierz. – Powiedział do mnie Allen, dodając potem jakbym wpadając na świetną myśl. – Podobno biodrówki są niezłe. – Puścił do mnie oko, a ja cała się zaczerwieniłam.
Chciałam zapaść się pod ziemie. Nie dość, że musiałam tutaj siedzieć, to jak na nieszczęście musiałam też znosić tego barana! Miałam dość jego docinków na mój temat! Dlaczego przy nim czułam się taka głupia? Jakbym przez drogę do domu Dericka z mojego mózgu wypłynęła cała jego zawartość. To nie było fair, że on po prostu za każdym razem mnie upokarzał, a ja nawet nie mogłam mu się porządnie odgryźć. Jeszcze raz spojrzałam na niego gniewnie i zaczęłam wykonywać napis na plakat. Przez ponad pół godziny siedzieliśmy w ciszy zajmując się zadaniem.  Gdy wyczułam, że atmosfera stała się lżejsza chciałam puścić jeszcze jeden śmieszny żart w ich stronę, mając nadzieje, że ich rozbawi i w jakiś sposób rozwścieczy Allena.
- A może powinniśmy zagrać scenkę, w której Allen’a przebraliśmy w noworodka i pokazaliśmy jak to trudno być rodziną, gdzie kłótnie wywołuje nawet zmiana pieluszki, bo przyznajmy sobie szczerze Allen ma śmierdzące kupki. –Znów się zaśmiałam i znów jak na ironie byłam w tym osamotniona.
Na twarzy pojawił mi się rumieniec. Teraz naprawdę chciałabym stąd uciec.
-Chyba macie mnie dość. – Rzekłam trochę z żalem.
-Uww, muszę lepiej to ukrywać. – Odpowiedział Allen.
Derick spojrzał na niego z wyrzutem, ale Allen już nic sobie z tego nie robił. Przekręcił tylko oczyma i włożył słuchawki do uszu. Czyli tak chciał powiedzieć, że ma mnie gdzieś, uwagę Dericka jeszcze głębiej, a prace nad projektem, w sumie chyba na nią nie było już miejsca. Jednak wykonał ją. Czyli wyciął wielkie drzewo genologiczne, a resztę zostawił nam. Ale jak to mówią lepszy ryc niż nic. Wycięcie drzewa nie było zbyt trudnym zadaniem, ponieważ wczoraj wieczorem obrysowałam jego kontury na papierze. On miał tylko jedynie poprowadzić nożyczki po miejscach kresek i liń ołówka. Chyba nie muszę się wypowiadać, jak wykonana była jego praca. Dokończyłam swoje część obowiązków  i zbierając resztę materiałów,  pomachałam głównie Derickowi i wyszłam z pomieszczenia. Za drzwiami poczułam wielką ulgę. Wzięłam głęboko w płuca powietrze i spokojnie je wypuściłam. Udało się - powiedziałam w myślach do siebie i uśmiechnęłam się. 

Trochę inspiracji :



Siasia

12 komentarzy:

  1. fajny blog ;))
    dodaję do obserwowanych i liczę na rewanż, bardzo mi zależy ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie wybiarałam pomiedzy Katarzyna, a Izabela, ale wybrałam to drugie. Opowiadanie sama piszesz, czy może niektóre momenty są podobne do twojego ;)) ??

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie czekam z niecierpliwością na dalszą część ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. piszesz,pisze i pisze co troche wchodze na twoj blog i jest wiecej i dobrze ;)
    a o tych cheerliderkach rzeczywiscie fajna sprawa o ile sie nie polamac heheh

    OdpowiedzUsuń
  5. dziekuje bardzo . :)

    dodaje Cie do obserwowany, mega blog!

    OdpowiedzUsuń
  6. haha no w sumie tak i wogole tyle co one wygibasow roznych i wg mega<3
    Naprawde wlasnie one mi sie kojaza z takimi dziewczynami ktore chca cos robic,zablysnac czyms (:

    OdpowiedzUsuń
  7. no tu w Irlandi tez nie chyba ze w duzych miastach ale to bardziej tak w Ameryce(:

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie. Nareszcie kolejny blog z przekazem, a nie tylko pustą treścią.
    Zaczynam czytać, podoba mi się, mam nadzieję, że niedługo doczekam się kolejnych.

    Zapraszam do siebie :
    www.pachnieckobieta.blogspot.com
    Mam nadzieję, że odnajdziesz w moich słowach coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. "wzięłam zakupione wcześniej kolorowe kartony, pisaki, kilka białych kartek do notowania, pisaki w kilku kolorach" dużo tych pisaków :D

    nie wiem co ci tu pisać, bo jesteś świetna w tym co robisz/piszesz :) życzę ci wydania własnej książki, zarobieniu na niej grubej kasy i potem kąpieli w nich :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczelam czytac odpoczatku te twoje opowiadania :)
    I musze przyznac sa rewelacyjne :*
    Czekam na kolejne ;))

    http://fashioonfever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. dziekuje bardzo:)
    zapraszam częściej do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  12. No jak już mówiłam to jest cudo :)

    Pomyśl o wydaniu książki,tak jak piszą u góry !


    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń