czwartek, 10 lutego 2011

Rozdział 4


Zbliżał się koniec tygodnia, a dzisiaj szykowała się impreza urodzinowa u Charlotte. Wyruszyłam więc z Dafne na poszukiwanie prezentu. Niby byłyśmy przyjaciółkami, ale od czasu podstawówki nic o niej nie wiedziałam. Co lubi, co jest jej potrzebne, czego nie znosi itp. Jednak byłam jej strasznie wdzięczna bo odkąd się pogodziłyśmy zobaczyłam całkiem inne, nowe oblicze szkoły. Wszyscy wydają się przyjaźni, zabawni i otwarci. Myliłam się trochę jeśli chodzi o zasady panujące w tej grupie ludzi. Chociaż byłam tu o wiele za krótko by cokolwiek ocenić i sprawdzić. Na razie jednak nie przyjmowałam do siebie tego, że może być tu źle, a ludzie są zwyczajnie podli. Ruszyłam więc do centrum handlowego. Wybór w sklepach był ogromny od biżuterii bo fajne podkoszulki, jednak oglądając te wszystkie rzeczy zastałam pustkę w mojej głowie. Patrzyłam się ślepo na wszystkie przedmioty. Wszystkie były zarówno idealne jak i beznadziejne. Wykrzywiłam twarz i wpatrywałam się w długie srebrne kolczyki.
- No i co bierzemy? – Podeszła od tyłu Dafne i zaczęła mi się przyglądać.
Odstawiłam kolczyki na miejsce i popatrzyłam na nią zniechęcona.
-Nie wiem.- Wzruszyłam ramionami. – Żadna z tych rzeczy  do mnie nie przemawia.
- Kompletnie nic ?! – Otworzyła usta i wpatrywała się we mnie.
- Nie wiem może ze mną jest coś nie tak, to moja jedyna przyjaciółka, a ja nie umiem znaleźć dla niej prezentu. To śmieszne. – Popatrzyłam w podłogę.
-Jedyna przyjaciółka ? – Zmierzyła mnie wzorkiem.
Nagle doszło do mnie co właśnie powiedziałam. Zdenerwowana próbowałam szybko wymyślić wyjście z tej sytuacji, ale żadne gesty, słowa i tak nie zmieniłyby postaci rzeczy. Pierwszy raz głośno powiedziałam jej, że nie jesteśmy przyjaciółkami. Dla mnie wydawało się to najnormalniejszą rzeczą na świecie. Przecież nigdy się sobie nie zwierzałyśmy, nawet nie spędzałyśmy ze sobą tak dużo czasu. Jedyne co nas łączyło ta nijaka rozmowa przeprowadzana w szkole podczas lunchu i przerwy oraz rzadkie wypady tak jak dziś do centrum handlowego lub do kawiarni. Podniosłam wzrok na nią i dopiero teraz uderzyła we mnie cała złość która panowała w wyrazie jej twarzy. Zadrżałam lekko czując zbliżającą się gulę w gardle. Zaczęłam skubać lakier, który dopiero co przed godziną nałożyłam na paznokcie, miał mi pasować do koktajlowej tuniki, którą miałam założyć na urodziny Charlotte.
- No, ale przecież my nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami, dobrymi koleżankami owszem, ale nie przyjaciółkami… - Odpowiedziałam szybko i cicho.
Zastała chwila ciszy, aż w końcu uderzyła we mnie odpowiedź Dafne.
- Masz rację. – Odpowiedziała wściekła, rzuciła bransoletkę, którą właśnie trzymała w ręcę na ziemie, odwróciła się na pięcie i odeszła. To było jak policzek, poczułam się okropnie.
Jeszcze długo stałam patrząc za znikającą sylwetką Dafne. Nie sądziłam, że ona od tego czasu traktowała mnie jako przyjaciółkę… No cóż , muszę się otrząsnąć, pogadam z nią po przyjęciu, teraz musze znaleźć idealny prezent. Pół godziny później szłam już z powrotem do domu, a w ręce trzymałam torebkę urodzinową w której środku znajdował się kolorowy naszyjnik oraz bransoletka na rękę. Zakupiłam także ramkę na zdjęcie w którą chciałam włożyć stary rysunek, namalowany jeszcze z czasów podstawówki.  Będąc już pod bramą zauważyłam Allena. Przewróciłam oczami na jego widok, popchnęłam furtkę i z miną mordercy podeszłam do drzwi.  Nie wiem dlaczego do tej pory działał mi tak na nerwy. Zawsze dziwił mnie jego wygląd, jako syn żołnierza, powinien być raczej elegancki, szykowny i schludny. On za to wolał ubierać sprane dżinsy, do tego zwykłe podkoszulki z logo jakiegoś zespołu, normalne czarne tenisówki, a jego włosy, które były lekko zapuszczone, sterczały w każdą stronę. Nie wiem na kim chciał zrobić wrażenie takim wyglądem, ale tu raczej nie miał swoich fanów. Weszłam do domu i od razu pobiegłam na górę do pokoju. Do przyjęcia została mi jeszcze godzina, więc od razu poszłam się odświeżyć, ubrałam koktajlową tunikę, buty na koturnie i zrobiłam kreski nad okiem czarną kredką.  Przeglądnęłam się w lustrze i o dziwo to co zobaczyłam nie było takie złe. Zbiegłam na dół chwytając w ręce prezent i ruszyłam na zabawę. Na szczęście Charlotte urządzała przyjęcie w pizzerii mojego taty, więc droga nie zajęła mi zbyt wiele czasu. Na wejściu od razu spotkał mnie miły i ciepły uśmiech przyjaciółki. Była ubrana w szare legginsy i w bluzkę bez ramiączka w niebiesko białe paski. Wyglądała obłędnie jak zawsze. Objęłam ją lekko na przywitanie i podałam jej prezent.
- Najlepszego solenizantko. – Puściłam do niej oczko i weszłam do środka.
Była tam cała śmietanka towarzyska, jednak w kącie zauważyłam też rudowłosą dziewczynę z aparatem i notesem. To była Dafne. Pewnie wpadła na pomysł by to właśnie urodziny Charlotte pojawiły się na okładce gazetki szkolnej. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się czy nie podejść do niej, jednak w ostateczności zrezygnowałam, nie chciałam psuć sobie zabawy i dobrego nastroju. To nie było miejsce i czas na kłótnie i awantury. Podeszłam do stołu z przekąskami i wzięłam do ust chipsa maczanego w sosie. Poczułam, że ktoś za mną stoi, automatycznie się odwróciłam, a gdy to zrobiłam na mojej głowie wylądował cały poncz. Wszyscy popatrzyli się na mnie i od razu wybuchneli śmiechem. Przede mną stała Lara ze swoim cwaniackim uśmieszkiem.
- Nie wtrącaj się w moje i Charlotte sprawy śmieciu! To przez Ciebie się już nie przyjaźnimy! – Krzyknęła na mnie i popchnęła na stół z przekąskami.
Teraz nie dość że się lepiłam od napoju, to całe ubranie zostało ubrudzone wszelkimi chipsami, plackami, sosami i innymi przekąskami. Stałam nie ruchomo patrząc się na wszystkich. Byłam jak klaun w cyrku, który został obrzucony pomidorami i wyśmiany z każdej części widowni. Kilka razy przede mną błysnął flesz aparatu, nie musiałam nawet zerkać w tą stronę, wiedziałam, że to Dafne robi zdjęcia i na pewno dobrze się przy tym bawi. Nagle ktoś chwycił mnie mocno za nadgarstek i wciągnął do kuchni. Dopiero po kilku minutach, gdy doszłam do siebie, a łzy nie płynęły już tak obficie zauważyłam rozmazaną twarz Allena. Jego mina na nic nie wskazywała, ale czułam że był dość zmieszany.
- Po co to zrobiłeś? – Mój głos brzmiał tak dziwnie, że sama nie zrozumiałam sensu zadanego mu pytania.
Przez chwilę patrzył na mnie nie rozumiejąc całej tej sytuacji, a następnie wrócił do pracy.
- Skoro tak możesz tam dalej stać i dawać się fotografować w tym żałosnym stanie. – Odparł obojętnie wycierając talerze.
- Dzięki. – Prychnęłam kpiąco, wzięłam ręcznik papierowy i zaczęłam wycierać sobie nim twarz.
On jednak nic nie robił sobie z mojej reakcji i dalej zajmował się swoją robotą. Nie miałam ochoty wdawać się w żadną polemikę, nie miałam na to sił, więc wyszłam tylnym wyjściem i pobiegłam do domu. Jedno mnie zastanawiało- Gdzie była w tym czasie Charlotte.

Trochę inspiracji :


Dla Kasi ;*
Siasia.

13 komentarzy:

  1. hej :) dziekuje za komentarz u mnie :) mysle ze dzisiaj przeczytam opowiadanie od początku :) oczywiscie ze służę pomocą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam, no i muszę dodać do obserwowanych bo bardzo fajne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajnie tu u cb )
    bede wpadać czesciej
    dodajemy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm...a było tak pięknie ;)
    Czekam na dalsze rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie:)
    blog super:)

    zapraszam do mnie:)
    www.stomcia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. dziekuje za komentarz u mnie
    uwielbiam czytać opowiadania więc z chęcią będę tutaj wpadać

    OdpowiedzUsuń
  7. tego jak zrobic naglowek to Ci niestety nie wytlumacze bo to zalezy od tego co umiesz.. ja np z programem adobe photoshop w ktorym wykonuje naglowki siedze juz od 5 lat z 2roczna przerwa. A wklejasz w ten sposob ze wchodzisz w Projekt bloga, i klikasz ustawienia nagłówka i tam wstawiasz z komputera nagłówek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. gdybys sie lepiej rozejrzala po moim blogu.. to po prawej stronie jest informacja i regulamin zamawiania naglowkow na mojej stronie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Robi się bardzo ciekawie . <3

    OdpowiedzUsuń