czwartek, 10 lutego 2011

Rozdział 3


Przepisałam zadanie domowe do zeszytu i jak zawsze wyszłam pierwsza z klasy. Była pora na lunch więc udałam się do stołówki, zajęłam jak zawsze miejsce przy oknie za którym widać było boisko szkolne i paru chłopaków którzy właśnie grali w piłkę, przyglądałam się im przez chwilę, a potem wzięłam się za jedzenie sałatki. Parę minut potem przysiadła się do mnie Dafne, rozłożyła plik papierów i zaczęła je nerwowo układać.
- Co robisz ? – Podniosłam wzrok z nad sałatki i spojrzałam na nią.
- Melanie poprosiła mnie bym dała jeden z artykułów na pierwszą stronę gazetki, nie mogę się zdecydować który, wszystkie są dość nudne i oklepane, a mam czas tylko do końca tego tygodnia. – Odpowiedziała zdruzgotana.
Nie wiedziałam jak zareagować więc ucieczka była bardzo kuszącym pomysłem.
- No to powodzenia. – Wstałam od stołu, wzięłam plastikowy talerzyk i wyrzuciłam go do kosza, wytarłam ręce w serwetkę i udałam się do łazienki.
Otwierając drzwi usłyszałam ciche łkanie. Zdziwiłam się i przez chwilę zastanawiałam się nad tym czym wejść do środka. Sama nie lubiłam gdy ktoś mi przeszkadzał w chwilach gdzie chciałam być zupełnie sama z moim troskami, jednak niezależnie od wszystkiego weszłam. Na podłodze w kącie siedziała skulona Charlotte, jej twarz była cała czerwona od płaczu. Wokół niej walały się zużyte chusteczki higieniczne. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, podniosła wzrok i zauważyła mnie.
-Idź sobie !- Warknęła i znowu się rozpłakała.
Przez chwilę zastanawiałam się nad jej propozycją. Co tu po mnie zresztą, ona ma swoje przyjaciółki, nasz czas już dawno minął, nie byłam jej do niczego potrzebna zresztą ona mi też nie. Już miałam wychodzić gdy nogi odmówiły mi posłuszeństwa. A niech to ! Nie umiem patrzeć na cierpienie ludzi i tak po prostu odejść, to nie w moim stylu. Przysiadłam obok niej i spojrzałam na nią z wyrozumieniem.
-Nie, nie pójdę. Co się stało?
Patrzyła na mnie jak na upośledzoną. Nie dziwie się jej mnie też by zaskoczyła taki gest, zresztą sama siebie zaskoczyłam.
-Nie potrzebuje Cię tutaj… Nie chce nikogo przy sobie.- Powiedziała to nieco spokojniej ale i tak czuć było dalej w jej głosie pogardę dla mnie.
-No dobrze. – Odpowiedziałam szybko czując gule w gardle i szłam w kierunku wyjścia.
- To Dave…- Powiedziała cicho.
Może słowa przez nią wypowiedziane nie były najgłośniej, ale dla mnie to jak by ktoś uderzył w wielki dzwon, a jego dźwięk rozprzestrzenił się po całej miejscowości. Odwróciłam się i znów z troską w oczach przyjrzałam się jej bladej twarzy i zapuchniętym oczom. Podałam jej rękę by wstała, podeszłyśmy do umywalek  i delikatnie wodą oczyściłam tusz który spływał jej wraz z łzami.  Nie wyglądała najlepiej i może to było powodem dla którego chciałam jej pomóc. Nigdy nie widziałam jej tak bezradnej i zrozpaczonej. To był żałosny widok, ale starałam się jej tego nie pokazywać moją miną i spokojnie doprowadzałam jej wygląd do normy.
- Można wiedzieć co zrobił? – Zapytałam  bezpiecznie.
- Widziałam jak całuje się z Larą… Wstrętny dupek! – Krzyknęła i  spontanicznie kopnęła nogą  stojący kosz obok nas, który upadł na ziemie, a jego zawartość wywaliła się na podłogę.
- W takim razie nie był Ciebie wart.
Spojrzała na mnie podejrzliwie  śledząc mój wzrok , który teraz skupiał się na koszu i śmieciach które z niego wyleciały.
- Jak możesz ! – Krzyknęła  z niedowierzeniem.
- Nie rozumiem…- Zmarszczyłam brwi.
-Po tym wszystkim co przeze mnie przeszłaś, kim się stałaś, bierzesz mnie teraz w obronę?! – Otworzyła szeroko oczy i gapiła się na mnie.
Przez chwilę stałam jak wryta, szukając odpowiednich słów. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Przed oczami miałam tylko scenkę z dzieciństwa, gdzie to wywalałam na nią zieloną farbę. W końcu doszłam do siebie.
-Słuchaj Charlotte, nie wiem co o mnie myślisz i nie wiem też co zamierzasz zrobić, ale nie robie tego wszystkiego po to by Ci pokazać że jestem ponad to, ponad Ciebie… Że jestem lepsza. Bo tak nie jest, nigdy nie pogodziłam się do końca z tym co się z nami stało, ale przyjmowałam moją karę z pokorą, teraz wiem co to znaczy zadawać ból i żyć z tym bólem. Dlatego … -Nie dokończyłam bo Charlotte już trzymała mnie w uścisku.
- Przepraszam. – Szepnęła.
Nagle w moje twarde serce wlał się słodki miód który rozrywał po kolei ciężkie i mocne skorupy, łamiąc je na małe elementy. To właśnie przez tą pancerną zbroje w którą ubrane było moje serce  mało kto się zbliżał do mnie, to nie plotki i etykietki sprawiały, że ludzie ode mnie uciekali. To ja sama dawałam im te znaki. Na przykład Dafne, przez tyle lat się znamy a ja tak naprawdę nigdy jej nie doceniłam, nigdy nie pozwoliłam choć na krok zbliżyć się do mnie, poznać mnie. Przecież ona nie musiała godzić się na życie w moim towarzystwie. Bo cóż to takiego zsyłać się na publiczne upokorzenie. Nagle zrobiło mi się żal tych wszystkich szans i sytuacji które straciłam. Bolą mnie teraz niewykorzystane szanse, każdy krok który mogłam zrobić w czyjąś stronę. Ale teraz przynajmniej wiem na czym stoję, to właśnie teraz przyszedł mój czas. To teraz ja wszystkim pokaże. Przytuliłam do siebie Charlotte i zdając sobie sprawę, że nie wypowiedziałam żadnego słowa przeprosiłam ją.
- Ja też – Uśmiechnęłam się w duchu.
Z ubikacji wyszłyśmy razem śmiejąc się i wspominając stare czasy, wszyscy w około dziwili się na nasz widok. Ale nie obchodziło mnie to, już nic się nie liczyło bo odzyskałam coś co dawno utraciłam. Odzyskałam wiarę w siebie.

Trochę inspiracji:






Siasia

5 komentarzy:

  1. popłakałam się na scenie pogodzenia.. :o :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo :)
    Taka sytuacja jest mi znana bardzo,bardzo dobrze :)
    Heh ;)
    Piękne są te zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej maleńka . < 333
    To twoje opowiadanie daje
    dużo do zrozumienia ; *****

    OdpowiedzUsuń
  4. 1 zdjęcie jest zaje ^.^
    hym.. bardzo fajnie, ze się pogodziły ; 33

    OdpowiedzUsuń